BMW Półmaraton Praski – W drużynie siła.
Zapraszamy do relacji z wyjazdu do Warszawy na debiut nowej imprezy biegowej w kalendarzu.
Relacja tym ciekawsza, bo pisana piórem naszego nowego zawodnika, Michała Kuńczaka, który zgodnie z niepisaną tradycją, jako najszybszy zawodnik z Teamu został autorem sprawozdania z zawodów.
Na podbój warszawskiej Pragi wyruszamy w dość mocnym składzie: sekcja zgorzelecka – Janusz i Michał oraz sekcja lwówecka Krzysiek i Janek. Trasa ma być szybka, więc cel jest jasny – nowe życiówki. Podróż z międzylądowaniem we Wrocławiu przebiegła sprawnie, meldunek w hostelu i ruszamy po odbiór pakietów. Po drodze zahaczamy o Stadion Narodowy, gdzie tłumy kibiców szykują się na inaugurację mistrzostw świata w siatkówce. |
Po nieco wymuszonym spacerze znajdujemy biuro zawodów, odbieramy pakiety i bierzemy udział w konkursie na typowanie swojego wyniku. Do wygrania są buty, a jak wiadomo buty do biegania piechotą nie chodzą. Nastroje dobre, więc i podawane czasy są bardzo optymistyczne... nie wiedzieliśmy jeszcze, jak bardzo następnego dnia zostaniemy sprowadzeni na ziemię. Wieczorem odpoczynek i rozłożeni przed telewizorem oglądamy siatkarzy, którzy mają nas natchnąć do walki. Oni spisali się świetnie, więc rano była kolej na nas.
W niedzielę rano bez problemów meldujemy się pod Narodowym, gdzie znajduje się start/meta. Organizacyjnie wszystko gra, więc zaczynamy rozgrzewkę. Ustawiamy się w strefach i punktualnie ruszamy na trasę. Janusz i Michał razem z pierwszej strefy, a Krzysiek z Jankiem przyczajeni nieco z tyłu. Rzeczywiście było płasko, choć wprawne oko doświadczonych biegaczy dostrzegło, że nie do końca było tak pięknie. Drugim problemem było dość zadupiaste położenie trasy, co sprawiło, że na 20 kilometrach znalazło się zaledwie kilka niewielkich grupek kibiców. Jednak największą przeszkodą tego dnia była pogoda. Od rana było ciepło, parno i duszno, deszcz wisiał w powietrzu jednak podczas biegu spadło zaledwie kilka kropel. Na mecie najszybciej pojawił się Michał, który mimo kłopotów w końcówce poprawił rekord życiowy o 2 minuty. Następnie dobiegli Janusz, Krzysiek i Janek. Im dalsze miejsca, tym więcej problemów i gorsze czasy od zakładanych. Bieg kończymy więc rozczarowani i w dość podłych nastrojach. Wracamy do hostelu, żeby się ogarnąć, a potem ruszyć w miasto utopić swe smutki.
Michał do ostatnich metrów walczył o życiówkę. |
To nieostre zdjęcie znakomicie oddaje samopoczucie i wynik Janusza |
Krzysiek dał z siebie wszystko. |
Janek, zakamuflowany a'la "Bruce Willis" walczył do końca. |
Dojście do siebie zajęło nam sporo czasu, ale w końcu udaje się wyjść i rozpocząć poszukiwania lokalu na poprawę nastroju. Następne godziny minęły by nam zapewne w atmosferze narzekania i gorzkich żali, gdyby nie Janusz i jego nagłe olśnienie. Przecież była jeszcze klasyfikacja drużynowa! Szybka reakcja Janusza i jego telefonu, i po chwili na środku ulicy następuje eksplozja radości. Zajęliśmy trzecie miejsce drużynowo! W stolicy, na 124 ekipy my jesteśmy na podium.
No właśnie, podium. Nasza radość tak jak nagle wybuchła, tak szybko zgasła, gdy uświadamiamy sobie, że dekoracja odbyła się... godzinę temu.
Ale nic to, puchar jest nasz, więc trzeba go odebrać, nawet jeśli trzeba będzie zrobić to siłą. Po raz trzeci tego weekendu docieramy więc, pod stadion. Tam właściwie jest już po imprezie, garstka ludzi, a obsługa zaczyna się zwijać. Szybko znajdujemy organizatorów i wyjaśniamy sytuację, a ci obiecują, że spróbują coś zrobić.
Po chwili dostajemy zaproszenie do VIP room'u na spotkanie z samym szefem zawodów. Szef Wszystkich Szefów jest bardzo miły, wyjaśnia nam, że statuetka jest... gdzieś, nie bardzo wiadomo gdzie, ale on dołoży wszelkich starań, żeby się znalazła, a w tym czasie my możemy rozgościć się w VIP room'ie.
Z zaproszenia chętnie korzystamy, szczególnie, że stoły zastawione są jedzeniem i piciem. Po dobrym obiedzie pojawia się Szef Wszystkich Szefów i wręcza nam nasz zasłużony puchar. Na deser przybijamy jeszcze piątki z wicemistrzem Europy Yaredem Shegumo i już w zdecydowanie lepszych nastrojach wracamy do domów. Wszyscy zgodnie uznajemy, że taka nietypowa dekoracja była dużo bardziej przyjemna, niż standardowe 30 sekund na podium.
Chociaż indywidualne wyniki tego nie zapowiadały BMW Półmaraton Praski będziemy jednak długo i miło wspominać, bo przecież w drużynie siła!
Nasze wyniki indywidualnie:
28. | KUŃCZAK MICHAŁ | ZGORZELEC |
01:18:29 | M20/17 |
33. | WOJNAROWICZ JANUSZ | ZGORZELEC | 01:19:26 | M40/6 |
86. | HOŁUBOWICZ KRZYSZTOF | LWÓWEK ŚLĄSKI | 01:24:34 | M40/14 |
253. | PARANIAK JAN |
LWÓWEK ŚLĄSKI |
01:30:42 | M50/5 |
Nasze wynik drużynowy:
Dodatkowo korzystając z uprzejmości firmy pomiaru czasu udostępniamy link do filmu z mety zawodów.
Nasi zawodnicy są do obejrzenia w poszczególnych czasach na filmie:
36:40 Michał
37:30 Janusz
42:52 Krzysiek
49:00 Janek
Relacja: Michał